Czarnomorze. Wzdłuż wybrzeża, w poprzek gór


Zysk i S-ka., 2012

Nagroda BURSZTYNOWY MOTYL - 2013

"Dla niecierpliwych – recenzja w skrócie. „Czarnomorze” Michała Kruszony to świetna książka o podróży. I ma obrazki, ludzie lubią obrazki.
A teraz wersja przydługawa, dla tych, którzy, zanim kupią książkę, chcą być pewni, że będzie dobrym wyborem.
Podróże Michała Kruszony są… dziwne. To nie jest tak, że wsiada do samochodu czy innego środka transportu, dociera na miejsce i zaczyna się rozglądać swym reporterskim okiem. Przygoda zaczyna się już w momencie podjęcia decyzji o jej rozpoczęciu. Cel podróży Kruszona często ma od początku ze sobą.


Chociażby poszukiwanie w Turcji śladów powieści Orhana Pamuka. To przecież patrzenie na świat przez pryzmat literatury, a niekoniecznie szukanie dosłownych miejsc i ludzi. Inny przykład: autor ma swój osobisty cel o imieniu Ania. Ania jest w Polsce, więc jakim to sposobem wyjazd ma pomóc ten cel osiągnąć? Zrozumiecie z lektury. Bo Michał Kruszona podróżuje po swojemu. Widzi w przemierzanych krajach nie tylko ich współczesny kształt, ale też ich ducha i historię. Nie sądzę, żeby przeciętny turysta myślał na przykład o Gruzji, że był to kraj potężnej królowej Tamar, miejsce gdzie żyły lwy i gdzie Argonauci szukali złotego runa.

W „Carnomorzu” fikcja miesza się z prawdą, w pewnym momencie już nie wiemy, czy dana rzecz wydarzyła się naprawdę, czy jest literacką przesadą lub projekcją bujnej wyobraźni autora.

Jednak, jak to rzekł Albus Dumbledore: „to, że to działo się w Twojej głowie, nie znaczy że nie było prawdziwe”. Aby widzieć to samo, co widzi Kruszona, wystarczy trochę mniej twardo stąpać po ziemi, zajrzeć do małych miasteczek, uwierzyć w to, co wierzą ich mieszkańcy.
Jeden z towarzyszy podróży, zwany Nowym, nie potrafi się na to zdobyć i wspólna wędrówka dla obu stron jest niezwykle męcząca. Nie wiadomo, dlaczego Nowy tak naprawdę wyrusza na południe Europy – bo jeśli na przykład ktoś nie lubi hałasu, tłoku i dziwnych zapachów do nie pcha się na marokańskie targowisko, prawda? Zatem nikogo nie dziwi i nie martwi, że gdzieś w trasie Nowy znika i odnajduje się później już w Polsce.
Znacznie sympatyczniejszy jest drugi towarzysz autora – Paracel. Wyrusza wprawdzie, żeby zrobić reportaż z wyniszczonej wojną wioski na granicy z Osetią, pokazać światu świeże miny i nie zagojone rany, także duchowe. Ma jednak także prywatny cel: dziecko jego i niejakiej Leny, poczęte najprawdopodobniej w muzeum w łóżku rodziców Stalina i chyba samego Stalina.
W relację z podróży po m.in. Mołdawii, Gruzji i Turcji Kruszona wplata także swoje rozważania na tematy różne, literackie dygresje czy skojarzenia, które mu się nasuwają pod wpływem otaczającej go w danym momencie rzeczywistości. To sprawia, że „Czarnomorze. Wzdłuż wybrzeża, w poprzek gór” to niezwykła, wręcz magiczna książka podróżnicza. Zdecydowanie warta polecenia"

Joanna Wawryczuk - Akademickie Radio LUZ




Bywając w Rumunii, wielokrotnie zadawałem sobie pytanie: a gdyby tak pojechać dalej? Myśl ta wydawała mi się kusząca, ciekawość tego co spotkam po drugiej stronie morza, ogromna.
Podróże można odbywać tylko w przestrzeni, ale można też, w moim przypadku jest to odczuwalną koniecznością, podróżować w głąb czasu, a i to mało. Przyglądanie się ludziom, temu co gra w ich duszach, w co wierzą, czego się boją, z jakiej tradycji utkali swoje doczesne życie, to dla mnie konieczne składniki podróżowania. Duchy zapomnianych bohaterów historii, tych sprzed kilku lat i tych sprzed wieków, towarzyszą mi we wszystkich wyjazdach, inspirują do opisywania tego, czego na pierwszy rzut oka nie sposób dostrzec. Znajduje je na starych podwórkach, w rzadko przez turystów odwiedzanych miastach, na zarośniętych cmentarzach. Wychodzą z pożółkłych fotografii wiszących na ścianach stuletnich domów. Tak powstała ta książka, rzeczywista i nierzeczywista. Wymyślona, ale i oddająca to co spotkało mnie osobiście. Zachęcam do poszukiwania, często bardzo nam bliskich, duchów Czarnomorza.
Tyle oficjalnie, nieoficjalnie dopowiem tylko tyle: książka z pewnością usatysfakcjonuje wszystkich znajomych Paracela. Ostatecznie to dzięki niemu (przynajmniej tak to napisałem), odbyłem oniryczne podróże. Dla uwiarygodnienia spotkanych niezwykłości, zabierałem na nie aparat fotograficzny. Podróżowałem wzdłuż wybrzeża i w poprzek gór, sam i ze znajomymi, w przestrzeni i w czasie. Pozostały zdjęcia: z Gruzji, Turcji , Rumunii, i Mołdawii. To dzięki nim ksiązka jest tak kolorowa.

Michał Kruszona






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz