Wujek Osa odruchowo ułożył się na torach, tak aby w razie śmierci uchronić swoją głowę, kosztem ewentualnej masakry reszty ciała. Taka pozycja samobójcza nie jest regułą, choć spotyka się ją częściej od odwrotnej, chroniącej ciało kosztem głowy. Nawet po śmierci dbamy o swoją głowę wierząc, że istniejemy dzięki zawartej w niej osobowości. Zresztą leżeć pomiędzy szynami jest wygodniej, niż z nogami na nasypie, czy między dwoma torami. W tej pozycji choć ostatecznie pozbywamy się życia i ciała, to jednak podświadomie mamy nadzieję, na zachowanie jakiegoś śladu zawartej w głowie tożsamości. Zdjęcie to zostało wykonane bodajże w 1986 roku, w siedem lat po tym, jak w pierwszej, nieudanej próbie samobójczej, elektrowóz uciął Edwardowi Stachurze kawałek dłoni.
Dwudziestego marca 2008 roku, pisarz Gary Lachman, kiedyś założyciel i muzyk nowojorskiego zespołu Blondie (jako Gary Valentino zagrał tylko na pierwszej płycie zespołu, w 1976 roku), opublikował książkę: The Dedalus Book of Literary Suicides Dead Letters z Yukio Mishimą jako świętym Sebastianem na okładce.
Dwudziestego marca 2008 roku, pisarz Gary Lachman, kiedyś założyciel i muzyk nowojorskiego zespołu Blondie (jako Gary Valentino zagrał tylko na pierwszej płycie zespołu, w 1976 roku), opublikował książkę: The Dedalus Book of Literary Suicides Dead Letters z Yukio Mishimą jako świętym Sebastianem na okładce.
Lachman poświęcił 328 stron na opisanie, poprzez fenomen samobójców, całkiem sporego kawałka historii literatury. Samobójcy bywają autorami książek, równie często, jak czyni się z nich bohaterów utworów literackich. W książce zauważył jednych i drugich, stąd Hemingway i London sąsiadują w niej z Dostojewskim i Goethem.
Mamy tu różne kategorie samobójców; od skoku do wulkanu Empedoklesa, po zagazowanie w domowej kuchence Sylwii Plath. Między tymi skrajnymi technikami rozpościera się cała gama różnorakich sposobów odbierania sobie życia.
Polskie wydanie książki, obyśmy się takiego doczekali, powinno zawierać apendyks. Mamy całkiem sporą kolekcję literatów - samobójców. Lachman zauważył w swej książce Witkacego. Nie mógł rzecz jasne dostrzec, przynależących tylko do kultury polskiej: Edwarda Stachury, Rafała Wojaczka, czy starszego o literacką epokę, Jana Lechonia. Większe szanse na zaistnienie mieli z pewnością, spektakularni samobójcy. Tadeusz Borowski, walczył o przeżycie w Auschwitz, zanim zdecydował zabić się samemu. Decyzję tę podjął w wieku 29 lat. Piszący po francusku Jan Potocki, autor „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, jeden z największych Polaków swoich czasów, przez lata wygładzał w dłoniach metalową gałkę od cukiernicy, by ostatecznie strzelić sobie nią w łeb. Wspomnijmy na koniec Edwarda Raczyńskiego, obsesyjnie bojącego się, że zbudzi się w trumnie po śmierci, skutkiem tej obsesji nakazał odstrzelenie swojej własnej głowy z działa i Bronisława Piłsudskiego, brata Józefa, zesłańca i wybitnego badacza azjatyckich kultur, wyłowionego z paryskiej Sekwany. Warto zauważyć, że literaci używający do odebrania sobie życia broni palnej, z reguły nie dbają o pośmiertne losy własnych głów, tak jak zrobiłby to wujek Osa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz