niedziela, 7 lutego 2016

Tu byłem... Wandal historyczny


     Herostrates nie przeszedł do historii dlatego, że był szewcem. Udało mu się to dzięki nikczemnemu czynowi spalenia świątyni Artemidy w Efezie, jednego z siedmiu cudów świata starożytnego. Skazano go na śmierć, a imię kazano wymazać z pamięci, by nie pozostało na zawsze w historii, jak to sobie sam wymyślił Herostrates. W rezultacie swego czynu pozostał słynny, jako pierwszy znany terrorysta. Wystarczy zatem zrobić coś absolutnie głupiego, a nawet szkodliwego, aby zostać zapamiętanym. Przykładów takich działań jest bez liku. Nie bez przyczyny najwybitniejsze dzieła sztuki pokazuje się za pancernymi szybami, a i tak co jakiś czas znajdzie się idiota chcący  nożem, kwasem czy młotkiem dokonać spektakularnej dewastacji.
 
      Osobiście śledzę i zapisuję w formie zdjęć mniej drastyczne przypadki, kiedy na zabytkach pojawiają się wzmianki z cyklu „tu byłem”. Nie interesują mnie wytwory współczesnych profanów. Szukam wandali z przeszłości, takich którzy wyczyny swoje utrwalili na dziełach sztuki przed stu i więcej laty. Jest to niezła zabawa i przy okazji dylemat: czy wpis uczyniony ręką przechodnia przed wiekami, czy choćby przed stu laty nie jest sam w sobie świadectwem historii dodając patyny czasu do oryginalnej pracy artysty? W tym celu udałem się ostatnio do Katedry Wawelskiej. Pamiętam miejsca, gdzie jeszcze niedawno, pełno było w niej dziewiętnastowiecznych dewastacji. Okazało się, że dziś prawie nie można ich odnaleźć, pozostało ich niewiele. Konserwatorzy, pewnie słusznie, zapragnęli odnowić dzieła takimi jakimi stworzył je artysta, bez późniejszych wtrętów i kwiatków dodanych przez przypadkowych przechodniów. Mam cichą nadzieje, że część tych często ciekawych w swej wymowie  dewastacji, zachowano w formie fotografii. Mimo wszystkich starań odnalazłem resztki z zapamiętanych przeze mnie wpisów, jak ten na jednej z czaszek na okazałym nagrobku poświęconym Michałowi Korybutowi Wiśniowieckiemu. Wystarczy znaleźć się na tyłach głównego ołtarza, by podobne wynajdywać smaczki.
 
Nie inaczej jest w innych miejscach, nawet w tych zupełnie niespodziewanych. Ostatnio wypatrzyłem wpis wandala z 1864 roku, na zabytkowej chrzcielnicy w Obrzycku (widać go z prawej strony fotografii).
 
 
Klasyczne „ornamenty wandalskie”, godne plemienia o tej nazwie, które przypomnę, w V wieku złupiło cesarstwo zachodnio-rzymskie, znajduję w Rumunii. Zabytki klasy światowej, jakimi są malowane bukowińskie monastyry są księgą posiadającą podwójną narrację. W warstwie pierwotnej opowiadają o czasach biblijnych poprzez unikatowe dzieło malarskie. W warstwie młodszej mówią o sposobie upamiętnienia odwiedzonych miejsc, przez turystów, na przełomie XIX i XX wieku. Obie narracje są równie ciekawe, choć ta druga zaczyna, dzięki wpisom zupełnie świeżej daty, przyćmiewać historię właściwą. Tak to bywa z historią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz