wtorek, 10 lutego 2015

Kulturalne 27 godzin


Nie ma Kraków konkurencji na kulturalnej mapie Polski. Spędzając tam półtora dnia można nasycić ducha doznaniami niezwykłymi i niedostępnymi w innych miastach. Bliski mi Poznań, wydaje się tu szczególnie blado wypadać, zdarzają się w nim fajerwerki, ale to raczej odstępstwa od reguły. Regułą w Krakowskiej kulturze bywają: nadmiar, przesyt, nasycenie. Półtora dnia w stolicy Małopolski rozpocząłem od wizyty w Bibliotece Czartoryskich , tu troszkę naukowo, odnalazłem Kancjonał Szamotulski wydrukowany na Zamku w Szamotułach, w 1651 roku przez Aleksandra Aujazdeckiego - Jedno z największych „szamotulianów”, na jakie się kiedykolwiek natknąłem. Z biblioteki tylko kawałek drogi na Rynek Główny, do Międzynarodowego Centrum Kultury, zarządza nim pasjonat Galicji profesor Jacek Purchla. To właśnie Galicja jest tematem prezentowanej tam wystawy zatytułowanej nie inaczej jak „Mit Galicji”. Obiad na Brackiej i kawa w Jamie Michalikowej, to rytuały godne popołudnia. Wieczorem, o 19. 15, trzeba już być w Narodowym Teatrze Starym, na kolejnej sztuce wyreżyserowanej przez prawdziwego obrazoburcę za jakiego uchodzi Jan Klata. Reżyser i dyrektor teatru, w jednej osobie, pojawił się osobiście. Tym razem zabrał się za Króla Leara, w zasadzie wymaga to odrębnej relacji, może kiedyś napiszę o rozstawaniu się z władzą według Szekspira. Sztuka zakończyła się po dwudziestej pierwszej, zatem czas na Kazimierz. Na skrzyżowaniu Dietla ze Starowiślną czekał już Piotr Lutyński, a w „Alchemii” reszta znajomych. Trochę Świetlickiego. Dalej wypadało już tylko wspólnie pójść do Pięknego Psa, którym to klubem niezmiennie zarządza Kiwi, postać można rzec elektryczna (właśnie elektryczna, a nie energetyczna czy elektryzująca). Czasy nadeszły takie, że około drugiej należy spocząć.
 
Następnego dnia starczyło sił na obejrzenie wystawy Olgi Boznańskiej w Muzeum Narodowym, dwa piętra wyżej przypomniałem sobie kolejność, w jakiej wiszą obrazy w Galerii Sztuki XX wieku. Znam ją na pamięć. W drodze na autostradę krótka wizyta w MoCaKu. Wszystko zamknęło się w 27 godzinach. Zaczarowany świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz