To nie do wiary, jak tak bliskie sobie kraje mogą zarazem być od siebie odległe.
To refleksja po moim ostatnim pobycie w Czechach. W miniony piątek pojechałem
do Brna. Nie miałem tam do załatwienia nic ponad odebranie córki z akademika
Uniwersytetu Masaryka i przywiezienie jej do domu na święta. Zwykłe zrządzenie
losu sprawiło, że przyjechałem do Brna 18 grudnia, dokładnie w czwartą rocznicę
śmierci Wybitnego Europejczyka, jak nazwał Vaclava Havla Lech Wałęsa. Wałęsa
był jednym z wielu światowych przywódców, którzy w kilka godzin po śmierci
bojownika o demokrację, oddali hołd byłemu prezydentowi naszych sąsiadów.
Pisanie o Havlu nie jest rzeczą prostą, należałoby przywoływać tysiące zdarzeń
i postaci, choćby przywołać rolę jaką w Czechosłowacji spełniła współtworzona przez
niego „Karta 77”. Nie tu jednak miejsce na podobne dywagacje. Wśród przyjaciół
Havla byli najwięksi politycy demokratycznego świata, artyści z nieodżałowanym Lou Reedem, wielcy
polscy bojownicy o wolność, z którymi systematycznie spotykał się w miejscach
nieprzewidywalnych dla komunistycznych służb bezpieczeństwa obu krajów, czy
wreszcie przywódcy religijni, z jego wielkim przyjacielem XIV Dalajlamą
duchowym przywódcą narodu Tybetańskiego. Tego ostatniego poprosił o spotkanie
tuż przed śmiercią. Spotkali się tydzień przed jej nadejściem, Havel już na wózku inwalidzkim odbył z nim
ostatnią ważną rozmowę.
Z nostalgią oglądam stare zdjęcia na których
Vaclav Havel wraz z Jackiem Kuroniem , Adamem Michnikiem i Antonim
Macierewiczem (tak, tak, tym samym!) spotykali się na górskich szlakach mając w głowie ten sam pomysł, jak się okazało, znakomity
dla większości Polaków, Czechów i Słowaków. Były to czasy wielkiej nadziei i powszechnej
zgody co do konieczności stworzenia nowego ładu w naszej części Europy. Havel
został z rekomendacji Forum Obywatelskiego ostatnim prezydentem Czechosłowacji.
Pokojowo przyzwolił na samostanowienie Słowakom, którzy może nazbyt pospiesznie,
w 1992 roku, stworzyli nowe państwo – Słowację, pozostawiając Havlowi Czechy,
współrządzone wówczas przez prawicowy
rząd Vaclava Klausa. Nie było jednak innej możliwości by urząd prezydenta
sprawował kto inny niż Vaclav Havel - prezydent zgody, porozumienia i wielkiego
autorytetu. Urząd ten piastował, zgodnie z konstytucją przez dwie kadencje w latach 1993 – 2003. O
ile pamięć o wielu politykach szybko niknie w mroku dziejów, w przypadku Havla
jest to absolutnie nie do pomyślenia. Nie tylko polityką żył legendarny Vaszek.
Dużo wcześniej zyskał sławę dramatopisarza, laureata literackich nagród,
wreszcie dysydenta, i człowieka o niepospolitym poczuciu humoru i dystansie do
samego siebie. Nie sposób nie wspomnieć tu o jego żonach. Oldze i Dagmarze.
Olga, zmarła jako Pierwsza Dama w czasach pierwszej prezydentury, w 1996 roku.
Było to rok po urodzeniu Olgi, po którą właśnie w piątek pojechałem do Brna przy
okazji zapalając świeczkę w jednym z miejsc, w którym mimo grudniowego deszczu
zrobili to tamtejsi Czesi i Słowacy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz