sobota, 1 listopada 2014

Polskie groby w Masindi


Święto Zmarłych. Święto? Czy można napisać „święto” o dniu , w którym przypominamy sobie o najbliższych, którzy już odeszli? Osobiście, pożegnałem już większość moich bliskich. Całkowicie zgadzam się z tym stanem rzeczy, bo i dyskutować ze śmiercią raczej trudno. Od dziecka byłem pod wrażeniem filmu Bergmana „Siódma pieczęć”, w którym Max von Sydow odtworzył postać rycerza grającego ze śmiercią w szachy…


Jeżdżąc tu i tam spotykam groby, w tym te najbliższe sercu - polskie. O ile nie dziwi to w Gruzji, czy w Rumunii, o tyle w Ugandzie robi to piorunujące wrażenie. Na samym równiku, w Afryce, nieopodal Jeziora Alberta, kilkanaście kilometrów od miejscowości Masindi, w buszu kryjącym stada dzikich szympansów, znajduje się cmentarz. Pięćdziesiąt kilka grobów, a w nich sami Polacy. Podczas gdy mężczyźni walczyli o Monte Casino, ich dzieci, matki, żony, przez kilka lat wojennej tułaczki, żyli na terenach dzisiejszej Ugandy. Ponad pięć tysięcy Polaków założyło, w dawnej brytyjskiej kolonii, osiedle. Ulokowali ich w tym miejscu Brytyjczycy. Była tu polska biblioteka, teatr, piekarnia i wszystko co potrzebne do życia, mieszkańcy sami organizowali nawet obozy harcerskie. Był także kościół, a przy nim niewielki cmentarz. Odwiedziłem to miejsce. Tak bardzo zapadło mi ono w sercu, że za miesiąc jadę tam po raz trzeci. Jest w nas jakaś irracjonalna potrzeba pamięci. Przynajmniej we mnie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz