Kiedyś pokazywałem
już część tych, jak je nazwałem, osobistych zdjęć. Osobistych z punktu widzenia
plastikowej Barbie. Podczas jednej z wizyt w Ugandzie, mój towarzysz podróży,
Robert, wpadł na pomysł, aby sfotografować ciemnoskórą Lalkę w afrykańskich
krajobrazach.
W sklepie z zabawkami kupił plażowo ubraną laleczkę i spakował ją
do swojego bagażu. Szybko sami ulegliśmy wykreowanemu przez nas oryginalnemu
scenariuszowi. Po kilku dniach zaczęliśmy traktować naszą Barbie, niczym symbol
– jej los nie był dla nas obojętny. Współczuliśmy jej trudnemu dzieciństwu, na szczęście
los okazał się dla niej łaskawszy niż dla wielu innych tutejszych dzieciaków.
Zaczęła odgrywać w naszych oczach turystkę szukającą swoich korzeni. W naszej
wyobraźnie była jedną z dziewczynek uprowadzonych przez LRA, po ocaleniu
została adoptowana przez zamożną amerykańską rodzinę….., ot taka mało oryginalna
historyjka. Oryginalna była za to jej podróż do kraju. Spotykała się z rodziną,
odnalazła siostrę, a nawet ojca. Wszystkie te zdarzenia utrwalałem na
zdjęciach. Ostatecznie została w Afryce jako zabawka podarowana przypadkowej
dziewczynce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz