Polichromie
Kłopockiej są znakomitą ilustracją polskich świąt i obyczajów, w tym tych
związanych z wiosną i Wielkanocą. Ich reprodukcje można zobaczyć w książce „Dom
WielkoPolski”. Bibliofilsko wydana publikacja powstała dzięki pomocy Marszałka
Województwa Wielkopolskiego
Dojeżdżając
do Zakrzewa, zakręt za zakrętem, mijałem położone na północnych rubieżach
województwa wielkopolskiego, krajeńskie wioski. Krajna to ziemia na skraju, tu
kiedyś kończyła się Polska. Analogicznie patrząc z drugiej, zachodniej strony,
kończyły się tu Niemcy. Jakże kusi poprowadzenie etymologicznej wycieczki w
stronę odległej Ukrainy. Za kierownicą niemieckiego auta siedział znakomity
poznański fotografik Andrzej Grabowski, to on namówił mnie do napisania
opowiadania. Inspiracją miały być wykonane przez niego fotografie Roku
Obrzędowego, cyklu obrazów zrealizowanych w 1937 roku, przez Janinę Kłopocką, w
Domu Polskim w Zakrzewie. Odtąd miałem spory kłopot z Kłopocką. Świadomie
postanowiłem abstrahować od dokumentowania losów artystki. Pogmatwane losy
autorki Znaku Rodła pozostawiam dociekliwości historyków. Patrząc na obrazy, starałem się dostrzec
ślady bliskie ideom Zadrugi. Ponoć za sprzyjanie temu antyklerykalnemu,
neopogańskiemu ruchowi komuniści aresztowali po wojnie Janinę Kłopocką. Ona
sama musiałaby nam opowiedzieć, jak było naprawdę. Nie miałem prawa oceniać jej
życiowych wyborów, dodawać do nich niczego, ponad to, co wyczytałem z
zakrzewskich obrazów. Łatwo o nadinterpretację i grzech nadużycia. Przyjrzałem
się utrwalonym na ścianach Domu obyczajom. Z ascetycznych kolorów spływa
spokój. Choć to malowane na tynku freski, widać drzeworytniczy zmysł artystki,
wyuczony w pracowni Władysława Skoczylasa. Harmonię pomiędzy ludźmi a naturą
oddawała duchowa prostota obrazów. Symbioza piękna z dobrem i malarska
dyscyplina dały klarowną kompozycję. Wszystko niczym u miejscowych kucharek, w
ich sztuce gotowania potraw smacznych, wyważonych i pożywnych.
Tylko tak
powinniśmy dziś opowiadać o Janinie Kłopockiej, nie znamy wszak, skądinąd jak
tylko z książek, komplikacji świata, w którym powstała jej najsłynniejsza
malarska praca. Świadectwa, nawet pozornie rzetelne, bywają złudne. Świat jest
pełen niuansów, których nie uświadczymy w dokumentach, brak ich nawet w
subiektywnych relacjach świadków. Historia to zaledwie sztuka spekulacji. Nie
da się jej zbadać szkiełkiem i okiem, zmierzyć i opisać wedle z góry ustalonych
wzorów. Opisywanie dziejów zawiera w sobie coś, czego przewidzieć się nie da, a
co w decydujący sposób wpływa na ich bieg – to niedające się żadną miarą
przewidzieć ludzkie emocje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz