niedziela, 11 października 2015

Stan Wiezniak - Artysta z paryskiej kajuty.


 
      Pozostało mi po nim zaledwie kilka pamiątek... Dwa lata temu umarł w Paryżu Stan Wiezniak. Dotąd nie znam dokładnej daty jego śmierci, przyjmuję, że mógł to być pierwszy października. Miał bodajże siedemdziesiąt siedem lat.
 
Telefoniczna wiadomość dotarła do mnie w Rumunii. Od dłuższego czasu umawialiśmy się ze Stanem na spotkanie w Paryżu z pełną świadomością, że będzie ono ostatnim. Niestety z mojej winy nigdy do niego nie doszło. Nie dotarłem do jego kajuty, w budynku na zbiegu ulic Boulevard Richard Lenoir i Oberkampf. O Stanie można by napisać książkę, choćby o jego walkach z paryskim magistratem celem odsłonięcia części  kanału przykrytego Bulwarem Richarda Lenoira. Częściowo zresztą zakończył je sukcesem. Stan był artystą; fotografował, rzeźbił tworzył collage i dużo pisał, wszystkie swe działania wpisywał w kierunek sztuki, który sam wymyślił nazywając go automatetyką. Jego swoista filozofia, bardzo ateistyczna jednak na wskroś humanistyczna, podporządkowana była wyłącznie człowiekowi, wynikała z ciężkich przeżyć i doświadczeń w niełatwej drodze życiowej. Urodzony w rodzinie polskich emigrantów, w jednym z osiedli górniczych na północy Francji, szybko został sam zmagając się z gruźlicą i biedą. Skazany na wegetacje w kopalni uciekł z robotniczego środowiska trafiając w środek nie tylko roztańczonego ale także zrewoltowanego Paryża. W mieście jeszcze przesiąkniętym egzystencjalizmem znalazł swoje miejsce. Nie lubił z niego wyjeżdżać, jakby bał się, że wydarzy się coś co sprawi, że do niego nie wrócić. Prowadził wyłącznie nocny tryb życia, ubierał się, a jakże, na czarno, jednak bez zbytnich ekstrawagancji, wystarczył mu t-shirt , byłe był czarny. Stan wiele pisał, a jeśli czytał to rzeczy bardzo starannie wybrane, uwielbiał Louisa Ferdinanda Celina, jego powieść „Podróż do kresu nocy” kazał mi przeczytać z należytą uwagą. W latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku Stan był rozpoznawalnym uczestnikiem zdarzeń kreowanych przez tamtejsza boheme. Był autorem zdjęć Serga Gainsbourga, Michelle Noiret’a i wielu innych artystów. Niektóre z nich trafiały na okładki ich płyt. W malutkiej kajucie, tak zwał stworzone przez siebie mieszkanie, gościł Polaków, w tym uciekinierów z Polski, choćby Ludwika Lewina i Stanisława Staszewskiego, którego gitara wisiała w kajucie jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Nad wszystkimi stanowymi ekstrawagancjami czuwała Ivette jego towarzyszka życia. Teraz muszę się starać, aby nie użyć słów zbyt górnolotnych, trudno mi będzie ich uniknąć. W jednym zdaniu: Stan potrafił otwierać umysły swoich gości, ja skorzystałem z tego w wielkiej części. Stan nie oglądał telewizji, pisał na tradycyjnej maszynie do pisanie, o Internecie nie chciał słyszeć, stąd prawie niema go w sieci, nie dbał o to. Zasłużył, sobie na pomnik i  jest nim z pewnością jego obecność w sercach wszystkich, tych którzy mieli wielki zaszczyt poznać go osobiście.    

1 komentarz:

  1. Stan Wiezniak zmarł 5 pazdziernika 2013r w wieku 79 lat.

    OdpowiedzUsuń