wtorek, 15 grudnia 2015

Żyrafa - jest takie zwierzę!



     Takiego zwierzęcia nie ma! - wykrzyknął pewien gość ogrodu zoologicznego na widok żyrafy - niczym polityk, który widzi ale nie dostrzega (nie przyjmując do wiadomości)

 
Przez wieki uważano, że to przyrodnicza anomalia wynikła ze skrzyżowania wielbłąda z lampartem. Ślad podobnych wyobrażeń istnieje w łacińskiej nazwie zwierzęcia, do której dodany jest przymiotnik camelopardalis – ni to camel, ni to leopard. Zwierzę działało na wyobraźnie twórców wszelkiego autoramentu: choćby „Płonąca żyrafa” Salwadora Dali, poetów, projektantów licznych zabawek, rysowników kreskówek i pomysłodawców tysiąca żyrafopodobnych gadżetów. Spogląda taka żyrafa z wysokości sześciu metrów ponad ziemią i nie ma sobie w tym równych wśród innych ssaków, ze wszystkich będąc zdecydowanie najwyższa. Stąd wyzbyta jest wszelkich kompleksów w przeciwieństwie do swoich antagonistów.
 

Zatem pojechałem sprawdzić jak to jest naprawdę, czy aby na pewno są żyrafy czymś ponad atrakcję ogrodów zoologicznych i popkulturowych desygnatów? W tym celu wybrałem się na północ od dzikiego Nilu Viktorii, dokładnie w miejsce gdzie od wschodu wpada on do Jeziora Alberta, aby natychmiast z niego wypłynąć, w już właściwym sobie kierunku północnym. Stąd ma pewnie jakieś 6 tysięcy kilometrów do Morza Śródziemnego. Nil wraz z jeziorem tworzą tu naturalny półwysep zwany Buligi, zamieszkuje go mnóstwo zwierząt, w tym dziesiątki Żyraf Rotschilda. Jest bowiem w Afryce kilka podgatunków żyraf, w tym jeden z najrzadszych występujący właśnie w opisanym przeze mnie miejscu, w zachodniej Ugandzie.
 
Spędziwszy tam trochę czasu stwierdziłem ponad wszelką wątpliwość, że żyrafy żyją w naturze i są najprawdziwsze na świecie. Z tak ugruntowaną wiedzą mogę teraz iść do zoo i stwierdzić, wbrew niektórym gościom, że takie zwierzę naprawdę istnieje.   

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz