Mural to dla mnie magiczny znak w
miejskiej przestrzeni dający trochę wytchnienia dla oczu. Jeżdżąc po Polsce najciekawsze utrwalam aparatem fotograficznym, jako rzecz mimo wszystko ulotną. Niejednokrotnie muszę się sporo nagimnastykować, aby wykonać dobrą fotografię całego muru. Dawno temu(!), w czasach
PRL-u, pojawiały się całkiem udane przedstawienia graficzne reklamujące, na zewnętrznych ścianach domów,
państwowe lub spółdzielcze instytucje: PKO, PZU, WSS, GS itd. Często
projektowane były przez bardzo dobrych artystów, choć siła ich przekazu, ze względu na
treści jakie zawierały, była bardzo ograniczona, a czasem ocierała się o
śmieszność. W latach osiemdziesiątych niewielkie graffiti były elementem walki
z upadająca komuną. W tej dziedzinie Polacy mieli niezłą tradycję wywodząca się
jeszcze z czasów okupacji. Choć ich moc była nieporównywalna z tymi jakie np. w
Belfaście tworzyli artyści wspierający bojówkarzy z IRA, dodawały one otuchy
nie mniej od tamtych. Po roku 1989 przed artystami ulicznymi stanęły nowe
wyzwania, a w zasadzie ich brak. Odtąd mogli sobie pofolgować oddając się nowej sztuce.
Roztropnie nie dali się angażować w, pożal się Boże, polityczne dysputy, zaczęli
za to coraz celniej komentować rzeczywistość. Ich twórczość była orzeźwiającym kontrapunktem wobec zalewu
antysemickich bądź kibolskich haseł (często były to hasła tożsame). Do głosu
doszło graffiti szablonowe, łatwo powtarzalne obrazki odnoszące się do aktualnych zdarzeń lub, co
częściej, drwiące z rzeczywistości.
Od mniej więcej dziesięciu lat wykwitła na
murach naszych miast sztuka prawdziwa. Pojawili się artyści specjalizujący się
w tej materii, a ich nazwiska zaczęły być powtarzane na artystycznych salonach.
Oczywiście, jak to bywa ze sztuką są dzieła rewelacyjne i te które lepiej, żeby
nigdy nie powstały. W przypadku twórczości ulicznej, poddanej pod osąd często przypadkowych nieobytych ze sztuką widzów, w większym stopniu niż w
innych działaniach plastycznych ważna jest autentyczność przekazu. Ładunek
emocji przekazany przez artystę jest w stanie zrekompensować pewne
niedociągnięcia warsztatowe.
Każdy mur istnieje po to, żeby ostatecznie zostać
zburzonym. Trochę szkoda, wydaje się jednak, że niektóre dzieła są wstanie
dopomóc murom w przetrwaniu niejednej lokalnej rewitalizacji. Na koniec chciałem
napisać cokolwiek o rysunkach Banksy’ego, ale po co, lepiej znaleźć w Internecie
jego prace, obejrzeć i na chwilę się nad nimi zastanowić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz