„O święty Odylonie, dusz
zmarłych patronie”
Bardzo
lubię stawać oko w oko z pogrzebem biskupa Odyliona. Malowidło z lat
trzydziestych zeszłego wieku, znajduje się na wewnętrznej ścianie Katedry Ormiańskiej
we Lwowie. Patrząc w stronę ołtarza odnajdziemy je po lewej stronie. Zanim
napiszę o autorze przejmującego dzieła słów kilka o tym kim był Odylion, nie
jest to bowiem święty powszechnie znany. Żył na przełomie dziesiątego i
jedenastego wieku. Pod koniec życia pełnił godność opata słynnego klasztoru w
Cluny. Był człowiekiem surowym dla siebie, ale pełnym dobroci dla innych.
Podobno w czasie wielkiego głodu, w 1006 roku, bez wahania przetopił koronę i
złote dary przekazane klasztorowi przez Henryka II. Uczynił to po to, by ulżyć
doli ludu. Popierał też działalność literacką mnichów, choćby pisanie żywotów
świętych.
Dlaczego
pogrzeb i to w towarzystwie duchów? Walcząc z pogańskim kultem zmarłych zalecał
Odylion modły za dusze zmarłych, w dniu 2 listopada, dzień po Wszystkich
Świętych. Zwyczaj ten, jako Dzień Zaduszny, przyjął się w całym kościele.
Odylion zmarł 1 stycznia 1049 roku. Według polskiej tradycji za życia miał
spotkać się z Kazimierzem Odnowicielem. Znał owo domniemanie Jan Henryk Rosen
(1891 – 1982). Sportretował Odyliona będąc w zgodzie z hagiograficznym żywotem
świętego. Kondukt składa się nie tylko z ludzi ale i z duchów, radych z tego,
że ustanowił Dzień Zaduszny – pamięci o zmarłych.
Wśród
niosących trumnę żałobników widzimy samego Rosena, to ów przystojny mężczyzna
odwrócony do nas twarzą. Kiedy ukończył dzieło swego życia miał 38 lat. Wypada
pogratulować odwagi arcybiskupowi Józefowi Teodorowiczowi, ówczesnemu
gospodarzowi Katedry Ormiańskiej.
Powierzenie tak odpowiedzialnego zadania artyście dopiero wchodzącemu na
piedestał było gestem odwagi. Dzięki tej odwadze i geniuszowi Rosena, do dziś
wielu turystów odwiedzających Lwów swoje pierwsze kroki kieruje na ulicę
Virmeńską, do Katedry Ormiańskiej.
Jan
Henryk Rosen, w 1937 roku, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, aby wykonać prace
zlecone mu przez polską ambasadę. W USA pozostał do śmierci. Jeden z
najwybitniejszych polskich artystów dwudziestego wieku, związany nie tylko ze
Lwowem, do dziś nie doczekał się żadnej monografii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz