We wtorek, na krakowskim Kazimierzu,
dokładnie na ulicy Szerokiej, przed synagogą Remu, odsłonięto ławkę Jana
Karskiego. Nie pierwszy to tego typu skromny monument poświęcony polskiemu kurierowi.
Na świecie stoi ich co najmniej kilka, wyróżniając tym samym miasta, z którymi
związany był Jan Karski.
Gospodarzem uroczystości był prezydent Krakowa Jacek
Majchrowski. Nie przypadkowo odsłonięcie zaplanowano na miniony wtorek, w środę
przypadała 71 rocznica wyzwolenia obozu KL Auschwitz. Ile istnień ludzkich
uratowała misja Karskiego tego nie wiemy. Choćby było ono tylko jedno, to i tak
uratował dla kogoś cały świat. Wiemy dzisiaj, że tych istnień były tysiące,
zwłaszcza węgierskich i rumuńskich Żydów.
Włodzimierz Cimoszewicz wspominał odsłonięcie pierwszej ławeczki Karskiego na Uniwersytecie w Georgetown
Jan Karski polski patriota, katolik,
członek sodalicji mariańskiej, bardzo dosłownie wierzył w ideały, które
ukształtowały go jako Polaka. Urodził się w Łodzi, niemal w przededniu wybuchu
Pierwszej Wojny Światowej. Dwadzieścia kilka lat później, jako jeden z
pierwszych ludzi obwieścił światu co dzieje się za murami obozów
koncentracyjnym i na czym polega rozwiązywanie przez Niemców tak zwanej kwestii
żydowskiej. Przyjęty przez prezydenta Roosevelta osobiście zdawał mu relację.
Najbardziej wpływowi politycy amerykańscy nie dawali wiary jego słowom.
Walter Braunohler, konsul USA w Krakowie, reprezentował prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Po wojnie Karski pozostał w Stanach Zjednoczonych, był profesorem katolickiego Uniwersytetu w Georgetown. Zaznaczam proweniencję uczelni aby wyhamować ewentualnych naprawiaczy historii, których dyletanctwo kłuje mnie ostatnio po oczach. Na szczęście życiorysu Jana Karskiego nie da się napisać od nowa. Torturowany przez gestapo usiłował odebrać sobie życie podcinając żyły. Uratowany, postanowił ratować innych. Taki wyznaczył sobie cel. Po wojnie został obywatelem USA, a po latach honorowym obywatelem Izraela. Dożył starości, zmarł w Waszyngtonie, 13 lipca 2000 roku. Nigdy za życia nie był zainteresowany splendorami i należną mu sławą. Nadeszły czasy, w których jesteśmy mu winni szczególną cześć. Pamięć o nim i jego czynach z pewnością zostanie zachowana. Dzisiaj jest ona z pewnością większa poza Polską. Zatem ma ławeczka do spełnienia swoje zadanie, choć niektórzy, z pewnością, będą wstydzili się na niej usiąść.
Po wojnie Karski pozostał w Stanach Zjednoczonych, był profesorem katolickiego Uniwersytetu w Georgetown. Zaznaczam proweniencję uczelni aby wyhamować ewentualnych naprawiaczy historii, których dyletanctwo kłuje mnie ostatnio po oczach. Na szczęście życiorysu Jana Karskiego nie da się napisać od nowa. Torturowany przez gestapo usiłował odebrać sobie życie podcinając żyły. Uratowany, postanowił ratować innych. Taki wyznaczył sobie cel. Po wojnie został obywatelem USA, a po latach honorowym obywatelem Izraela. Dożył starości, zmarł w Waszyngtonie, 13 lipca 2000 roku. Nigdy za życia nie był zainteresowany splendorami i należną mu sławą. Nadeszły czasy, w których jesteśmy mu winni szczególną cześć. Pamięć o nim i jego czynach z pewnością zostanie zachowana. Dzisiaj jest ona z pewnością większa poza Polską. Zatem ma ławeczka do spełnienia swoje zadanie, choć niektórzy, z pewnością, będą wstydzili się na niej usiąść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz