Jeszcze na
Kasprusiach. To bardzo kulturalna ulica: dom Żeromskiego, Atma Szymanowskiego,
w sumie niezbyt daleko do starego zakopiańskiego kina Sokół i blisko cmentarza na Kościeliskiej. Wieczorem
odwiedziłem legendarne kino, dawno w nim nie byłem, z radością
stwierdziłem, że przynajmniej z zewnątrz nic się nie zmieniło. Wczoraj obejrzałem
w nim film „Służby specjalne”, niestety dość kiepski, całkiem daleko od
„Pitbula”, chociaż reżyser starał się dorównać swojemu najlepszemu dziełu.
Miałem wrażenie, że biorę udział w prasówce; trzy historie z pierwszych stron
gazet, podlane sosem wyciśniętym z WSI to za mało. Uderzania w tony religijne
zdradzają obecny stan ducha reżysera – różaniec to ostatni kadr filmu.
Dydaktyka.
W Atmie zaś
jest Atmo-sfera. Spokój, turystów nie uświadczysz, można obejrzeć krótki film o
Karolu Szymanowskim, troszkę bibelotów, nazbyt sterylnie wyszorowane ściany, dwa
oryginalne fotele zakupione przez Karola w latach trzydziestych, trzy portrety mistrza
narysowane przez Witkacego, między tym fascymile nut
„Harnasi”, wydane w 1982, te czekały na nabywcę do wczoraj. Pięknie
opublikowane przez Państwowe Wydawnictwo Muzyczne, kosztowały 26 złotych i mimo
to, przez 32 lata, nie znalazły nabywcy! Podarowałem je przy obiedzie Janowi
Kantemu, ucieszył się. Obiad jedliśmy w Łopusznej, 35 kilometrów od ulicy
Kasprusie, wcześniej odwiedziłem grób Józefa Tischnera. Łopuszna to wieś
rodzinna i miejsce wiecznego spoczynku wielkiego duszpasterza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz