wtorek, 28 października 2014

Opatowskie memento


Podczas jednej z ostatnich podróży zatrzymałem się w Opatowie. Uczyniłem to, w tym świętokrzyskim miasteczku, nie po raz pierwszy. Tym razem, wiedziony zachętą obejrzenia nagrobka Kanclerza Wielkiego Koronnego Krzysztofa Szydłowieckiego, odwiedziłem opatowską kolegiatę Świętego Marcina. Przy okazji z ubolewaniem zauważyłem, że obyczaj płacenia za wstęp do kościoła dotarł już do Opatowa. „Lament opatowski”, bo tak zwana jest najsłynniejsza tutaj tablica, miał to zrekompensować i poniekąd tak było. Brązowa płyta odlana została we Włoszech, w 1536 roku, w pracowni Bartolomeo Berrecciego, stanowi zaledwie postument dla właściwego nagrobka. Zdecydowanie większe emocje wzbudziła we mnie, zachęcająca do refleksji, kostucha. Postać z kosą prowokuje do zadumy u grobu kanclerza, dodatkowo dając widzowi powody do kilku refleksji. Po pierwsze na temat znajomości anatomii szesnastowiecznego artysty, być może, podobnie jak autor tablicy był on Włochem, to nieco rozjaśniło by sprawę. Po drugie, nad jego malarskim kunsztem, dzięki któremu wizerunek kostuchy oglądamy niemal w trzech wymiarach. Po trzecie, mimo wszystko, nad upływającym czasem, o czym przypomina klepsydra w kościstej dłoni. Wyrazista czaszka, namalowana z celowym zachwianiem proporcji względem reszty kostek, robi wrażenie niezwykle naturalistycznej, przez co sama w sobie stanowi memento. Dla mnie stanowiła widok, skądinąd, sympatyczny, a to przez to, że z pasją szukam funeralnych przedstawień. Pod tym względem bogata w wizerunki rozmaitych nieboszczyków, ze ścianami ociekającymi krwią niewiernych z poodrąbywanym głowami, opatowska świątynia, wzbudziła we mnie prawdziwy podziw. Polecam ją, od tej strony, wszystkim tym, którzy podzielają zamiłowanie do uprawianej przeze mnie szlachetnej formy turystyki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz